niedziela, 5 grudnia 2010

Drapieżne szare stworzenie u drzwi moich...

...stanęło. A raczej zostało wniesione do domu w reklamówce, co bardziej chyba przystoi bułkom pszennym, mniej zaś drapieżnym szarym stworzeniom. No, ale nie jest to jednak grizzly z Gór Skalistych, ani też mały kosmita zwany Szarakiem z racji urody (mniej z racji upodobania do hipnotyzowania ludzi i wycinania im narządów). Jest to kot. A raczej: kotka. Mała, szarolśniąca lady, której mój syn Kuba nadał pozbawione drapieżności imię: Słodka. A jeszcze latem, gdy marzył o kocie, rozważał imię Hiena. To imię zostawiam dla pozaziemskiego chirurga Szaraka, który stanie u mych drzwi w sprawie narządów. Słodka kocha nas coraz bardziej, a objawy tego uczucia są zoologicznie przewidziane w podręcznikach: obłęd w oczach wzmocnionych światłem, którego to obłędu – i światła – nie zdecydowałby się uzasadnić nawet ojciec Merrin z „Egzorcysty”, czy choćby husarskie galopady przez wszelkie obiekty na obranym torze, na przykład ciała pogrążone we śnie. Kocia miłość jest piękna, toteż polecam ją wszystkim. A urodę Słodkiej, urodzonego mistrza capoeiry i szarej magii, możecie od dziś podziwiać w Galerii.

Autor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz